środa, 29 grudnia 2010

Ciasteczka z żurawiną i pistacjami

IMG_9223

IMG_9229

Kruche ciasteczka w stylu Cranberry Noel. Maślane, chrupiące, pyszne dzięki dodatkowi orzeszków pistacjowych i kwaskowatej żurawiny. I do tego w takich świątecznych barwach… choć w zasadzie już po Świętach… Przepis znaleziony u Bei.

  • 175 g miękkiego masła
  • 75 g cukru pudru
  • 1 łyżeczka cukru waniliowego
  • szczypta soli
  • 1 łyżka mleka
  • 250 g mąki
  • 30 g posiekanych pistacji
  • 40 g suszonej żurawiny

Masło utrzeć w misce, dodać cukier puder, mleko, cukier waniliowy oraz sól i zmiksować na puszystą białą masę. Następnie dodać pistacje i pokrojoną żurawinę , wymieszać. Na koniec połączyć masę z mąką, tak by powstało zwarte ciasto, bez grudek mąki.

Ciasto podzielić na 2 części, z każdej uformować wałek o średnicy około 4 cm. Zawinąć w folię spożywczą i wsadzić do zamrażalnika na 20-30 minut. Po tym czasie wałki pokroić ostrym nożem na plasterki o grubości 5-7mm. Ciastka układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia zachowując odstępy. Piec w temperaturze 200 st. C przez 10-12 minut. wystudzić. Przechowywać w zamkniętym pudełku.

Uwagi: Dałam więcej pistacji, zaś żurawiny “na oko”. Nie zdejmowałam foli przed krojeniem ciasta, dzięki czemu lepiej się kroiło i nie rozpadało. Folie usunęłam z pokrojonych juz ciastek, lecz przed pieczeniem.

IMG_9246

niedziela, 19 grudnia 2010

Miodownik białostocki przekładany powidłami śliwkowymi

IMG_9310 copy
Z nastaniem chłodów pojawiła się u mnie ochota na korzenne wypieki… Do tego na wielu blogach od dłuższego czasu królowały, i wciąż królują, propozycje pierników i pierniczków, co tylko wzmacniało moje piernikowe pragnienia.
W końcu uległam pokusie i postanowiłam dołączyć do grona pierniczących. Tylko na który przepis się zdecydować? Potrzebowałam ciasta konkretnego, przełożonego powidłami śliwkowymi i oblanego czekoladą. Najlepiej, żeby było treściwe o zwartej i sztywnej strukturze, nie jakieś tam mięciutkie, sypkie czy bardzo wilgotne.
I tak mój wybór padł na ten oto miodownik, znaleziony u Liski. Co prawda w oryginale piernik był w wersji prostszej, ale postanowiłam go wzbogacić i dostosować do moich potrzeb. I dostałam, to co chciałam - świetny “prawdziwy” piernikowy smak i idealną strukturę. A jaki kolos z niego wyszedł! Jednym słowem nie spierniczyłam tego piernika! ;)
  • 50 dag mąki
  • 20 dag cukru (dałam 15)
  • 30 dag miodu
  • 1 szklanka śmietany
  • 3 jajka
  • 1- 1,5 przyprawy do piernika
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia (dałam sodę)
  • 1 łyżka kakao (nie było w oryginale)
  • słowik powideł śliwkowych
  • gorzka czekolada
Żółtak utarłam z połową cukru, następnie dodałam miód i śmietanę, zmiksowałam. do masy dodałam mąkę wymieszaną z sodą, kakao i przyprawami. Zmiksowałam na gładkie ciasto.
Pianę z białek ubiłam na sztywno, dodałam resztę cukru i dalej ubijałam, aż stała się gęsta i bardzo sztywna. Dodawałam ją porcjami do ciasta i ostrożnie mieszałam, aż do uzyskania jednolitej konsystencji
Ciasto przelałam do dużej keksówki, której dno wyłożyłam papierem do pieczenia. Piekłam w temperaturze 180 stopni C do suchego patyczka. Zajęło mi to dość sporo czasu- prawie półtorej godziny. Po godzinie wierzch miodownika przykryłam folia aluminiową.
Po upieczeniu ciasto, chwilę pozostawiłam w  blaszce. Następnie wyjęłam  i zostawiłam do ostudzenia. Całkowicie wystudzony piernik przekroiłam ostrym nożem na 3 części i przełożyłam powidłami śliwkowymi.
Czekoladę roztopiłam w kąpieli wodnej i polukrowałam nią piernik.
Uwagi. Piernik w zasadzie można jeść od razu po wystudzeniu, ale myślę, że lepszy jest na drugi, trzeci dzień.
Przyprawę do piernika zrobiłam sama. Dałam zmielone lub utłuczone w moździerzu: 1/4 łyżeczki ziela angielskiego i gałki muszkatołowej, 3/4 łyżeczki kardamonu i goździków, 1 łyżeczkę imbiru suszonego i 2 łyżeczki cynamonu.
IMG_9293 copy

czwartek, 16 grudnia 2010

Piernik bananowy

IMG_9152
Na przepis na ten piernik trafiłam przypadkiem przeglądając bloga Moje Wypieki.  Miałam do dyspozycji banany, które lada moment i skończyłyby w koszu, więc przedłużyłam ich żywot… w pierniku.
Wyszedł smaczny,  bardzo korzenny, dość słodki, wilgotny i miękki. Myślę że jeśli ktoś cierpi na przesyt typowych bananowych ciast, a chciałby spożytkować przejrzałe banany, powinien skorzystać z tego przepisu.
  • 280 g mąki pszennej
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej
  • 2 łyżeczki zmielonego imbiru (dałam 1)
  • 4 łyżeczki dobrej jakości przyprawy do piernika
  • 100 g jasnego brązowego cukru
  • 60 ml oleju (4 łyżki)
  • 4 łyżki płynnego miodu
  • 3 jajka
  • 4 łyżki świeżo wyciśniętego soku pomarańczowego (dałam 2 łyżki likieru pomarańczowego zamiast soku)
  • 3 dojrzałe banany
  • 100 g koryntek lub rodzynek
  • 2 łyżki kakao
Banany rozgniotłam widelcem i wymieszałam z jajkami, olejem, rodzynkami i miodem. Do tej mieszanki dodałam cukier, mąkę, sodę i przyprawy. Wymieszałam porządnie łyżką, na koniec dałam likier i jeszcze raz wymieszałam by ciasto miało w miarę jednolitą konsystencję.
Ciasto przelałam do keksówki wyłożonej papierem do pieczenia.
Piekłam przez godzinę w temperaturze 180 stopni C. Należy piec do suchego patyczka i przykryć folią aluminiową, jeśli będzie się zbytnio przypiekać z góry.
Uwagi: Jak dla mnie aromat przypraw był zbyt intensywny, ale to pewnie kwestia takiej a nie innej mieszanki piernikowej.
IMG_9137

sobota, 11 grudnia 2010

Krem z papryki i pomidorów

IMG_8969

Bezpośrednią inspiracją do przygotowania tego kremu, był wpis na blogu Przysmaki Karolki. Przypomniałam sobie też, że widziałam już podobny przepis w książce Kuchnia meksykańska.

Myślę że jest kilka rzeczy, które warto wiedzieć na temat tej zupy. Po pierwsze trzeba koniecznie przetrzeć ją przez sito. Samo zmiksowanie nie wystarczy, by uzyskać delikatną konsystencję i pozbyć się twardszych cząstek. Po drugie, zupa smakuje zdecydowanie lepiej na drugi dzień. Poza tym dodatek utłuczonych ziaren kolendry korzystnie wzbogaca smak. No i czosnek, bez czosnku ani rusz! Oprócz tego dałam też czerwoną soczewicę, coby uczynić krem bardziej treściwym.

Zupa ma ciekawy aromat paprykowo-pomidorowy. Jest sycąca i rozgrzewająca, i ten ciepły kolor, który cieszy oko w mroźne dni :).

  • 1 czerwona cebula
  • 2 spore czerwone papryki
  • puszka pomidorów krojonych
  • 3 ząbki czosnku
  • 2 łyżki oliwy
  • litr bulionu
  • łyżeczka mielonej kolendry
  • sól, pieprz, sos sojowy, chili
  • 1/2 szklanki czerwonej soczewicy

Paprykę pokroić na kawałki, wysmarować oliwą i piec w piekarniku nagrzanym do 180-190 st. C. aż będzie miękka. Cebulę posiekać drobno i zeszklić na oliwie. Następnie dodać czosnek przeciśnięty przez praskę oraz utłuczoną kolendrę. Chwilkę smażyć, dodać pomidory z puszki, bulion i upieczoną paprykę. Gotować na wolnym ogniu.

Soczewicę przepłukać, zalać szklanką wody i gotować przez około 10 minut (jeśli wcześniej woda odparuje i soczewica stanie sie gęsta, zdjąć z ognia). Soczewicę dodać do zupy i gotować jeszcze chwilę do miękkości. Doprawić do smaku i zmiksować. Na koniec przetrzeć przez sito.